Sportowa Pogadanka tym razem z jednym z bohaterów sezonu w klasie okręgowej. Adam Lisiecki, napastnik Piasta Kołodziejewo, nie tylko wrócił do Polski po latach gry w Niemczech, ale i poprowadził swój zespół do historycznego awansu do IV ligi. Zdobył 15 bramek, został jednym z liderów drużyny i zapisał się w historii klubu. Rozmawiamy o emocjach, kulisach powrotu, realiach piłki w Niemczech i oczekiwaniach na nadchodzący sezon.
Co dla Ciebie osobiście znaczy awans Piasta Kołodziejewo do IV ligi?
Adam Lisiecki: Zrobiliśmy coś, czego nikt się nie spodziewał. Ten sezon przejdzie do historii Piasta – to pierwszy taki awans i na pewno zostanie w mojej głowie na długo. To piękna sprawa, takie rzeczy się pamięta całe życie.
Z jakimi emocjami wspominasz miniony sezon i które momenty szczególnie zapadły Ci w pamięć?
Uważam, że ten sezon był znakomity w naszym wykonaniu. Każdy z nas włożył mnóstwo pracy i serca. Trzeba też docenić trenera, który poukładał wszystko tak, że naprawdę wierzyliśmy we własne możliwości. Prezes też zawsze był blisko nas. No i kibice – czy mecz domowy, czy wyjazd – zawsze za nami. A jeśli chodzi o konkretny moment… to mecz z Notecianką Pakość. Przegrywaliśmy 0:2, a w doliczonym czasie strzeliliśmy dwie bramki i wygraliśmy. Coś niesamowitego.
Strzeliłeś 15 goli – który z nich był dla Ciebie najbardziej symboliczny?
Ciężko wybrać jeden. Ale na pewno mecze wygrane 1:0 ze Startem Stawki i Notecią Gębice były ważne – bo udało mi się wtedy trafić i dać zespołowi komplet punktów.
Jak oceniasz poziom ligi okręgowej w porównaniu z grą w Niemczech?
Pod względem piłkarskim poziom jest podobny. Ale jeśli chodzi o podejście – w Polsce jest ono zdecydowanie bardziej profesjonalne, nawet na tym poziomie. Tutaj wszystko kręci się wokół meczu, treningu. A w Niemczech? Jeśli ktoś miał komunię w rodzinie – to po prostu nie było go na meczu. Nikt się nie spinał.
Co skłoniło Cię do powrotu do Polski i dołączenia właśnie do Piasta Kołodziejewo?
Główna sprawa to rodzina. Jestem mocno związany z bliskimi, a za granicą to zawsze trudniejsze. A konkretnie? Odezwał się Dawid Deresiewicz, z którym graliśmy razem w Janikowie. Powiedział, że w tej drużynie jest duży potencjał, że możemy coś fajnego stworzyć. Miał rację. To była dobra decyzja.
Jak wyglądała Twoja codzienność z piłką w Niemczech?
To była praca połączona z piłką. Piłka była dodatkiem. Trenowaliśmy 2-3 razy w tygodniu, grałem w Verbandslidze, Landeslidze (odpowiednik naszej IV ligi) i Landesklasie (V liga). Fajna przygoda, ale jednak inne podejście do futbolu niż w Polsce.
W kluczowych momentach sezonu – jaka była atmosfera w szatni?
Atmosfera była znakomita. Wyniki nakręcały wszystko. Trener powtarzał, żebyśmy cieszyli się grą i nie nakładali na siebie presji. W końcówce sezonu, po serii zwycięstw, już wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko i tego nie wypuścimy.
Jakie są Twoje oczekiwania wobec IV ligi i gdzie widzisz siebie i Piasta w przyszłym sezonie?
Chciałbym, żebyśmy sprawili kilka niespodzianek i cieszyli kibiców. Pierwszy sezon będzie wymagający. Spokojne utrzymanie wzięlibyśmy w ciemno. A jak będzie – zobaczymy na boisku.
Jak udaje Ci się łączyć życie prywatne z grą w piłkę?
To kwestia organizacji i dużego zrozumienia. Szczególnie ze strony mojej partnerki, która potrafi dostosować nasze weekendy pod mecze. Nawet urlop planujemy tak, żeby nie kolidował z sezonem. To dla mnie bardzo ważne – za to jej dziękuję. A piłka? To moja pasja od zawsze.
Masz już piłkarskie cele na nowy sezon?
Zespołowo – utrzymanie w IV lidze. Indywidualnie – dawać jak najwięcej drużynie, być zdrowym i bez kontuzji. Jeśli to się uda, będę zadowolony.
Dziękujemy Adamowi za poświęcony czas. Ostatni sezon na długo zostanie w pamięci kibiców z Kołodziejewa. Adam Lisiecki był jednym z tych zawodników, którzy mieli realny wpływ na wynik i atmosferę w szatni. Teraz czas na nowy rozdział – IV liga, nowe wyzwania i… być może kolejne gole.