Maciej Siwiński trenuje trójbój siłowy od 2018 roku. W rozmowie z naszym portalem opowiada o początkach przygody z ciężarami, trudnych momentach, jakie towarzyszyły mu podczas ostatnich przygotowań, oraz o celu, który stawia sobie na najbliższe miesiące – 700 kg w totalu.
Redakcja: Kiedy narodziła się myśl, że chcesz uprawiać trójbój siłowy?
Maciej Siwiński: Wszystko zaczęło się w 2018 roku. Zacząłem trenować na siłowni i na początku bliżej było mi do kulturystyki – chciałem mieć większe plecy, bicepsy, jak każdy młody chłopak. Ale też miałem ambicję, żeby być najsilniejszym w gronie znajomych.
W połowie roku trafiłem na trójbój siłowy. Zainteresowałem się, zacząłem oglądać zawody, czytać, zgłębiać temat. I zapisałem się na Debiuty we Wrocławiu. Nie miałem wtedy żadnego doświadczenia, ale już wtedy wiedziałem, że chcę się rozwijać w tym kierunku.
Redakcja: Po ostatnich zawodach powiedziałeś, że „było inaczej niż zwykle”. Co miałeś na myśli?
Maciej Siwiński: Było sporo rzeczy na głowie – przeprowadzka, praca na etacie, dodatkowe zajęcia, pięć treningów tygodniowo, dieta, cardio, do tego jeszcze studia na fizjoterapii. Tak naprawdę jedyny moment na odpoczynek to były weekendy – i też nie zawsze.
Wydaje mi się, że pod koniec przygotowań byłem już zmęczony tym natłokiem spraw. Przez to nie wszystko zagrało tak, jak powinno. Myślę, że to miało wpływ na start.
Redakcja: Mimo wszystko nie odpuszczasz. Przed Tobą ambitny cel – 700 kg.
Maciej Siwiński: Zgadza się. To wymaga jeszcze więcej pracy, planu, progresji, naprawienia słabych punktów. To żmudny proces. Najtrudniejsze to pogodzenie wszystkiego z codziennym życiem. Ale chcę pokazać, że można łączyć sport z pracą zawodową i codziennością. Wszystko zależy od podejścia. Albo pójdziemy na trening, albo znajdziemy wymówkę.
Redakcja: Jak zmienił się Twój trening po ostatnich zawodach?
Maciej Siwiński: Dałem sobie tydzień przerwy, ale poświęciłem go na analizę. Zidentyfikowałem, co zawiodło i co trzeba poprawić. Teraz skupiam się na częstym powtarzaniu głównych bojów – przysiady i wyciskanie wykonuję dwa razy w tygodniu.
Do tego ćwiczenia akcesoryjne – przysiady w wolnym tempie, z pauzą, wzmacnianie tylnej taśmy, grupy mięśni kulszowo-goleniowych. W wyciskaniu dorzucam larsen press, wyciskanie z długą pauzą, praca nad tricepsem. Technika to dla mnie priorytet. Chodzi o to, by ten sam ciężar stał się z czasem „lżejszy”.
Redakcja: Czy masz jakieś nawyki, które pomagają Ci wejść w tryb startowy?
Maciej Siwiński: Zawsze zaczynam zakładanie stroju treningowego od lewej strony – neopreny, opaski. Przed martwym ciągiem rozkładam ręce na boki – może to wyglądać dziwnie, ale to sposób na skupienie i nastawienie się do boju.
Redakcja: Co dzieje się w Twojej głowie tuż przed podejściem?
Maciej Siwiński: Stres i spokój jednocześnie. Analiza, wizualizacja, koncentracja. Zauważyłem, że nawet jedna wątpliwość może wszystko zepsuć. Psychika jest kluczowa – czasem nawet ważniejsza niż siła fizyczna. Jeśli jesteś pewny siebie, podchodzisz i robisz swoje. Jeśli się zawahasz – ciężar może wygrać.
Redakcja: Co Ci daje największą satysfakcję w trójboju?
Maciej Siwiński: Postępy. Nawet te najmniejsze. Każdy kolejny trening, każde pokonane ograniczenie. To, że jestem silniejszy niż tydzień temu. Lubię też to, że w przeliczeniu na masę ciała jestem jednym z najsilniejszych w mieście. To dodatkowa motywacja.
Czasem frustruje mnie monotonia, bo trójbój to sport powtarzalny, techniczny. Ale jestem zadaniowcem – jak sobie coś postanowię, to robię wszystko, żeby ten cel osiągnąć. I uprzedzam wszystkich, że przez 2–3 miesiące mogę „zniknąć”, bo przygotowuję się do startu.
Redakcja: W Twoich wypowiedziach często pojawia się temat wsparcia. Jak ważne jest dla Ciebie otoczenie?
Maciej Siwiński: Ogromnie ważne. Moja dziewczyna, rodzice, przyjaciele – wszyscy mnie wspierają. Od lutego także firma Trajekto, w której pracuję. Na pomoście nie widzę nikogo – tylko sztangę. Ale wiem, że za mną stoją ci ludzie. Po boju widzę znajome twarze, reakcje, nagrania. To bardzo budujące.
Redakcja: Gdybyś miał zostawić po sobie jedno zdanie, które oddaje Twoją filozofię…
Maciej Siwiński: Ciężką pracą można przenosić góry. Wszystko zależy od naszego podejścia, zaangażowania i determinacji. Róbcie to, co Was napędza. Róbcie to z radością i pasją. To nadaje sens każdemu dniu.
Redakcja: Dziekuję za rozmowę.
Maciej Siwiński: Również dziękuję i serdecznie wszystkich pozdrawiam.
700 kg to nic ambitnego w kategorii 100 kg. Robicie z przeciętnego trójboisty gwiazdę miasta
Nasze czasy wykształtowały niezwykłą umiejętność umniejszania wszystkim wokół- nie mając samemu nic do pokazania ale jak to się mówi.. kiedyś tylko najbliżsi wiedzieli żeś debil a teraz cały internet.. a Tobie Maćku samych sukcesów i powodzenia w dźwiganiu 🙂
Boże… Widzisz, a nie grzmisz. Jakie ty masz ambicje? Prócz trolowanie w internecie marcelku.
Pisanie o Macieju to nie kwestia tworzenia „gwiazd”, tylko doceniania ludzi, którzy mają pasję, cele i konsekwentnie nad nimi pracują – i to często w ciszy, bez blasku fleszy. 700 kg w trójboju to wynik, który dla wielu pozostanie poza zasięgiem, ale nie każdy musi to rozumieć.
Tematyka naszego portalu jest jasna: promujemy lokalny sport, lokalnych zawodników i ludzi, którzy reprezentują Inowrocław oraz powiat – niezależnie od tego, czy grają w A-klasie, startują w trójboju czy organizują zawody dla dzieci. Dla nas liczy się zaangażowanie, rozwój i pozytywny wpływ na otoczenie.
Zamiast deptać innych – lepiej samemu coś zbudować. Ale jak widać, niektórzy wolą siedzieć w komentarzach i pisać, że ktoś „jest przeciętny”, bo sami nigdy nie spróbowali być ponadprzeciętni.
Ja rozumiem że każdy ma swoją opinię ale pytanie, jaki wynik ty robisz w takim razie ? 700kg w totalu to cel najbliższy, o dalszych na razie nie mówię bo wpierw jeden muszę osiągnąć.