Z Bartoszem Goczkowskim rozmawiamy w chwili, gdy na nowo rozkręca się w lokalnym futbolu. Wrócił do Goplanii Inowrocław po sezonie w Noteciance Pakość, prowadzi indywidualne treningi w ramach projektu „Dragon&Goczkowski”, a jednocześnie znajduje czas na ligowe granie i życie prywatne. O pasji, która nie wygasa, i o tym, co dziś naprawdę liczy się w pracy z młodzieżą – mówi w szczerej, momentami bardzo osobistej rozmowie.

Redakcja: Twoja piłkarska ścieżka to głównie kluby z regionu. Z wyboru czy z przypadku?

Bartosz Goczkowski: Wiesz co, „kariera” to może za duże słowo. Zagrałem w sumie w czterech klubach: Goplania, Notecianka, Piast Kołodziejewo i Cukrownik Tuczno. Mógłbym żartem powiedzieć, że nie było więcej chętnych, ale prawda jest taka, że gdyby nie konieczność odejścia z Orłowskiej, to pewnie do dziś byłbym tylko w Goplanii. To mój klub, moje miejsce. Po prostu.

Redakcja: Wróciłeś do Goplanii po sezonie w Pakości. Decyzja serca?

Bartosz Goczkowski: Zdecydowanie tak. Towarzyszyła mi radość, ale i duże poczucie odpowiedzialności. Od dawna jestem w kontakcie z Prezesem Jasińskim, wiedziałem, co się dzieje w klubie, znałem plany. Czułem, że to dobry moment na powrót. Pakość wspominam świetnie, naprawdę – serdeczne podziękowania dla całego środowiska, a zwłaszcza Łukasza Gajewskiego. To jemu powiedziałem, że wracam do domu. Na Orłowską.

Redakcja: Trenujesz młodzież, prowadzisz zajęcia indywidualne. Co najczęściej przenosisz ze swojego doświadczenia na te treningi?

Bartosz Goczkowski: Zawsze powtarzam: piłka to radość. Najważniejsze, żeby dobrze się bawić i po końcowym gwizdku móc powiedzieć: dałem z siebie wszystko. Pracuję z naprawdę fajnymi dzieciakami. Mają świadomość, że jeśli dobrze przepracują trening, to i z meczu wrócą z uśmiechem.

Redakcja: Projekt „Dragon&Goczkowski” to świeża inicjatywa. Skąd pomysł na taką nazwę? Bo nie ukrywam – brzmi trochę jak kancelaria prawna. To był przypadek, czy kryje się za tym jakaś historia?

Bartosz Goczkowski: To była szybka decyzja. Z Kacprem rozmawialiśmy przez telefon i stwierdziliśmy, że trzeba działać – zrobić coś swojego, czego w Inowrocławiu jeszcze nie było. Skupiliśmy się na stworzeniu najlepszych warunków dla naszych podopiecznych. Nazwa? Trochę spontaniczna, trochę śmieszna – może faktycznie brzmi jak kancelaria prawna, ale to nie ona jest najważniejsza.

Redakcja: Na czym teraz się skupiacie? Rozwój, liczby czy jakość?

Bartosz Goczkowski: Na razie zdecydowanie jakość. Liczy się komfort zawodników – sprzęt, organizacja, podejście. W planach mamy też współpracę z zaprzyjaźnionym klubem, ale na szczegóły jeszcze przyjdzie czas.

Redakcja: Jakie cechy najbardziej cenisz u młodych zawodników?

Bartosz Goczkowski: Od zawsze na Orłowskiej uczyliśmy zadziorności, nieustępliwości, przywiązania do barw. Dziś dodam do tego systematyczność i pracowitość. Z odrobiną talentu to mieszanka, która daje szansę zostać solidnym zawodnikiem.

Redakcja: Zdarzyło Ci się, że któryś z podopiecznych naprawdę Cię zaskoczył?

Bartosz Goczkowski: Każdy z nich mnie czymś zaskakuje. Dziś młodzież ma mnóstwo obowiązków, pokus, a oni przychodzą regularnie na treningi, niezależnie od pogody. To coś, co coraz rzadziej się spotyka.

Redakcja: Czujesz, że dziś trenerzy mają łatwiej niż za Twoich czasów?

Bartosz Goczkowski: Zdecydowanie. Mamy do dyspozycji lepszą infrastrukturę, boiska, sprzęt. Szkolenia, kursy, konferencje – dostępne są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy chcieć. Warunki do pracy są nieporównywalnie lepsze niż kiedyś.

Redakcja: Łączysz grę w lidze, treningi i życie prywatne. Jak to wszystko ogarniasz?

Bartosz Goczkowski: Przez lata wypracowałem sobie swój rytm. Organizacja to podstawa. A reset? Spędzam czas z bliskimi. Rodzina daje mi spokój i równowagę.

Redakcja: Na koniec – za kilka lat jak chciałbyś, żeby mówiono o Bartoszu Goczkowskim?

Bartosz Goczkowski: Nie zależy mi na wielkich słowach. Jeśli moi podopieczni będą się ze mną serdecznie witać na ulicy – to już będzie dużo. Marzy mi się dobra, funkcjonująca akademia przy Goplanii. A co do mojej piłkarskiej przygody – ona zostaje dla mnie. I będzie powodem do wewnętrznej, osobistej satysfakcji.

Redakcja: Dziękuję za rozmowę. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia w realizacji projektów.

Bartosz Goczkowski: Dzięki wielkie i również mocno ściskam kciuki.